Czyż można dać komuś coś więcej niż samego Boga? Zbiórka i sfinansowanie budowy kaplicy im. Jezusa Miłosiernego w Bukanga, Tanzania.

Prawo miłości najważniejsze!

Kiedy siostra Rut zadzwoniła do Małgosi, koordynatorki Wspólnoty Dobrego Samarytanina i powiedziała: „Małgosiu potrzebujemy pomocy. Otrzymaliśmy od KIRCHE IN NOT obietnicę 15 tys. euro na nasze dzieło budowy kaplicy ale pod warunkiem, że sami zbierzemy na ten cel 20 tys. dolarów. Ta oferta ważna jest do końca roku. Co robić? To zaledwie miesiąc na zbiórkę”. Siostra wyraziła wątpliwości, czy to się uda, bo ludzie chętniej dają pieniądze na sierociniec niż na budowę kościołów. 
 Po tym telefonie zaczęliśmy nagłaśniać sprawę. Niektórzy z potencjalnych ofiarodawców, pytali czy ofiarowaną sumę mogą odpisać od podatków. Zarejestrowanie Wspólnoty jako organizacji non profit może jeszcze potrwać do roku czasu, stąd też chcemy się afiliować przy organizacji non profit czyli parafii. Wygląda na to, że niedługo afiliacja stanie się faktem. Ale nie jest to takie proste, bo wiele praw państwowych czy kościelnych nie sprzyja szlachetnym odruchom serc w wypełnianiu najważniejszego ewangelicznego przykazania miłości. Nasze ogłoszenie o propozycji KIRCHE IN NOT nie pozostało bez odpowiedzi. Kasia i Jan napisali, że chcieliby przekazać 10 tys. dolarów na ten cel, nawet gdy tego nie mogą odliczyć od podatków. Co więcej adoptowali 6 letniego Denisa z sierocińca siostry Rut. Kasia mówiła o tej ofierze z ogromną radością i wyznała, że to ją bardzo duchowo ubogaciło, ofiarowana miłość wraca do nas niezwykłymi łaskami samego Boga. Na drugi dzień ich przyjaciółka Elizabeth ofiarował 3 tys. dolarów na budowę kaplicy, dziękując Bogu, że może się dzielić tym co otrzymała od Niego, a później jeszcze kolejne 2 tys.

Kilka dni później Ania i Marcin, szczęśliwi małżonkowie i rodzice ofiarowali $500, dziękując Bogu za błogosławieństwo ich rodziny. Ania napisała: „Małgosiu, pochodzę z biednej rodziny i wiem co to znaczy być głodnym. Moje początki w Ameryce też mnie nie rozpieszczały, nie były łatwe, ale to długa historia. Dziś mam wspaniałego, wierzącego męża, cudne i wrażliwe dzieci. Bóg zsyła nam wiele łask, za które ciągle Mu dziękujemy. Wiemy, że najlepszym podziękowaniem jest wspieranie niewinnych, głodujących dzieci. A zaczęło się od waszego apelu o zakup krów dla sierocińca w Tanzanii. Nie wiem, ale jak zobaczyłam apel Wspólnoty Dobrego Samarytanina na FB coś nagle poruszyło się we mnie. Nie mogłam powstrzymać łez. Od razu powiedziałam mężowi, że musimy wesprzeć to dzieło. Mąż bez wahania powiedział: ‘Dajmy na dwie krowy, bo na tyle teraz nas stać”. Potem byłam na bieżąco z tym dziełem przez FB. Z radością patrzyłam na postępy w budowie sierocińca, śledziłam waszą wyprawę do Tanzanii. Patrzyłam na osierocone dzieci, które tryskały radością, widząc swoich adoptowanych rodziców i otrzymując różne prezenty. Tutaj takiej radości nie widziałam u żadnego dziecka. Doświadczam najgłębszej radości i bezgranicznej miłości, gdy patrzę na zdjęcia tych dzieci. Mąż mówi, że gdy patrzy na te dzieci, to serce go ściska. Nie jesteśmy bogaci, zresztą nigdy do bogactwa nie dążyłam, ale jesteśmy zdrowi, mamy obydwoje pracę, wspaniałe dzieci i wystarczająco miejsca w naszych sercach, aby się dzielić tym co mamy. Jeśli uda mi się coś zaoszczędzić z każdej wypłaty, to na pewno będziemy się tym dzielić. Z mężem będziemy wspierać to szlachetne dzieło. Poza tym nasza 14-letnia córka mówi, że jak będzie dorosła to chciałaby pojechać do siostry Rut i przez jakiś czas jej pomagać. Córka chce zostać lekarzem, więc kto wie… Jest bardzo wrażliwa na cierpienie innych, a także bardzo pilna w nauce. Byliśmy w tym roku na pielgrzymce, w czasie której modliła się o przyjęcie do Towsend Harris High School. I jako jedna z dwóch została przyjęta. Dziękujemy za to Bogu. Mój średni syn mówił do niej: „dlaczego idziesz na tak długą pielgrzymkę. Nogi będą cię bolały”. Na co Zuzia odpowiedziała: ‘You don’t brake a promise you give to God” (Nie możesz łamać obietnicy danej Bogu). I poszłyśmy. Zuzia mówi, że to była najwspanialsza decyzja w jej życiu. Wreszcie spotkała młodzież, która nie wstydzi się swojej wiary i głosi ją innym. Mega wspaniałe przeżycie. Na pielgrzymce młoda dziewczyna dawała świadectwo z misji w Afryce. Zuzię bardzo to poruszyło co robicie dla biednych dzieci w Afryce. Może córka pójdzie na studia, może zostanie lekarzem i będzie leczyć dzieci w potrzebie. O to będę się modlić”. 

W przeciągu kilku tygodni zebraliśmy nie dwadzieścia, ale trzydzieści cztery tysiące dolarów. Te pieniądze wystarczą na wybudowanie nie kaplicy, ale kościoła, który będzie służył także okolicznej ludności.
Były też ofiary po $10. Gdy słyszeliśmy słowa, że ofiarodawcy wychowują własne dzieci i na więcej ich nie stać, ale chcą się podzielić z najbardziej potrzebującymi, to byliśmy  pewieni, że jest to wielka ofiara, bo Bóg patrzy w nasze serce i intencje. Ci wspaniali ludzie są przekonywującymi świadkami zbawiającej miłości, która w Bogu ma swoje źródło.
Dzięki tej ogromnej miłości do ubogiego bliźniego Wspólnocie Dobrego Samarytanina udało się zebrać potrzebną kwotę i wybudować kaplice, w której będą chrzczone i ewangelizowane nie tylko porzucone sieroty z Centrum Samarytańskiego ale wszyscy okoliczni mieszkańcy.